(Wojtek) Niedawno wróciłem z X Konferencji Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychodynamicznej, podczas której rozmawialiśmy o agresji – dawnym freudowskim destrudo – jako niezbywalnej części naszego człowieczeństwa, która w połączeniu z miłością tworzy dialektyczne napięcie, będące najważniejszą siłą – w szczególności twórczego, a może i w ogóle – życia. Zastanawialiśmy się, skąd w nas, ludziach, tyle tej destrukcyjności, jakie ma ona znaczenie w naszym życiu, jak możemy pomóc ludziom odzyskiwać w ich życiach siły i twórcze możliwości, które są wynikiem dojrzałej integracji i rozwijania zdolności uczenia się na swoim doświadczeniu.
I chociaż praca trenera to nie praca psychoterapeutyczna, podczas konferencji wychwyciłem kilka wątków, które mogą okazać się przydatne także w naszej trenerskiej profesji.
1. Na ile, jako trenerzy i trenerki, jesteśmy gotowi spotkać się z trudnymi doświadczeniami osób uczestniczących w naszych szkoleniach? Na ile możemy autentycznie spotkać się z ich bezradnością, cierpieniem, frustracją, złością i nie odrzucić ich, nie zbagatelizować, nie uteoretyzować, nie zagadać kilkoma mądrymi radami lub co gorsza “fajnym ćwiczeniem”. Na ile możemy dać im wybrzmieć i uznać je za ważne doświadczenia, istotne źródło motywacji, probierze głębszego rozumienia samego siebie i życia, podstawę poczucia bezpieczeństwa, a koniec końców również i zmiany?
2. W jakim stopniu warunki, związane z życiem jakie wiodę w tym momencie, możliwością dzielenia swoich doświadczeń z innymi profesjonalistami(-stkami) i uzyskiwania od nich wsparcia, kontekstem organizacyjnym, w którym pracuję – umożliwiają mi uczenie się na swoim doświadczeniu? Na ile mam możliwość, aby nie odsuwać od siebie doświadczeń (tych przyjemnych, a szczególnie tych trudnych), nie zniekształcać ich, nie umniejszać im, nie racjonalizować, nie zaprzeczać im, lecz uznać je jako ważne źródło samowiedzy i drogowskaz pracy nad sobą, nad swoim warsztatem profesjonalnym, ale może głębiej – nad swoja tożsamością, życiem?
3. Jak dbam w pracy z grupą, z drugim człowiekiem o to, by nasza relacja (podkreślę: PROFESJONALNA RELACJA) ewoluowała i pogłębiała się? Jak radzę sobie z naturalnymi w tym procesie napięciami, zniekształceniami, oporami, tendencjami do zbliżania i oddalania od siebie? Czy w ogóle dostrzegam te procesy? Jeżeli tak, jak rozumiem ich źródła? Na ile, w moim rozumieniu, są one spowodowane “grupą albo uczestnikiem”, na ile mną i moją kondycją psychiczną, dojrzałością osobowościową czy profesjonalną, a na ile efektem wzajemnych interakcji tych przyczyn, albo i kontekstu? A może to wcale nie jest liniowa, przyczynowo-skutkowa zależność, tylko transakcja, wzajemne współtworzenie się doświadczeń?
Wiedza psychoterapeutyczna i doświadczenie podpowiada nam przecież, że każde istotne doświadczenie emocjonalnie, jeżeli nie zostanie świadomie opracowane, będzie wiodło dalsze życie, poza świadomym rejestrem, zniekształcając świat, w którym żyjemy. A co, jeżeli tym istotnie emocjonalnym doświadczeniem, które nie zostało uznane i dopuszczone do świadomości, będzie jakiś impuls destrukcyjny? Jakie to zrodzi konsekwencje dla naszego procesu edukacji czy rozwoju, dla relacji edukacyjnej?
4. W świecie zjawisk psychicznych, świecie który jest zmienny, subiektywny, trudno dostępny i opisywalny z zewnątrz, transakcyjny i tak bogaty, że wiele z jego treści przemyka niezauważonych lub jest po prostu nieświadomych, NIEODZOWNIE POTRZEBUJEMY TEORII, które pozwalają widzieć więcej, pełniej rozumieć i bardziej adekwatnie udzielać wspracia oraz INNYCH PROFESJONALISTÓW(-EK), z którymi będziemy mogli nasze doświadczenia odbijać i przegadywać, odzyskując dzięki temu jasność spojrzenia, a często i sens naszej pracy.
Dużo tego, ale też jak wiele jeszcze przed nami. Niesamowite jest to, że ciągle możemy być czymś zaskoczeni, wzbogaceni, wzmocnieni. Z wdzięcznością za ten czas, organizatorom, czyli Polskiemu Towarzystwu Psychoterapii Psychodynamicznej, wykładowcom: Januszowi Kitrasiewiczowi, Pawłowi Glicie, Otto Kernbergowi i Frankowi Yomansowi (było ich więcej, ale osobiście brałem udział w tylko i aż tych trzech spotkaniach) oraz całkiem sporemu gronu bliskich koleżanek i kolegów po fachu. Doceniam, że możemy razem i od siebie się uczyć, zgłębiając tajemnice psychiki.
W powrocie zatrzymała mnie jeszcze taka myśl, wyczytana u Didiera Eriborna:
„Siła wartości teorii polega właśnie na tym, że nie zadowala się ona zapisem tego, co „aktorzy” mówią o własnym postępowaniu, lecz przeciwnie, stawia sobie za cel umożliwienie jednostkom i grupom innego widzenia i myślenia o sobie i o tym, co robią i może tym sposobem zmienienia tego, kim są i co robią.
(…) To teorie nadają formę i sens doświadczeniom przeżywanym w takim czy innym momencie i te same doświadczenia mogą mieć przeciwne znaczenia w zależności od teorii i dyskursów, ku którym się zwrócą bądź na których się oprą”
(Didier Eribon, „Powrót do Reims”).
Jak widać, nie tylko my doceniamy moc i znaczenie teoretycznej podbudowy naszego życia i pracy.